Zanim w 2023 roku miastu przypadła setna rocznica swego istnienia, wbrew pozorom do tego czasu miało tu miejsce ciekawe życie, w którym uczestniczyli głównie kolejarze, dzięki którym od 1945 roku, mógł funkcjonować odradzający się dworzec graniczny.
Niemcy zasiedlali to miejsce stopniowo od 1923 roku aż do chwili opuszczenia w 1945 roku. Poza koleją istniały też miejsca oraz instytucje, które nawet jeszcze do dzisiaj przez starszych są określane jako „cywilne” nienależące do kolei będące znaczną mniejszością w stosunku do dominującej kolei. Pewne wydarzenia z życia miasta zostały zupełnie zapomniane. Należy do nich, chociaż by zaraz po wojnie krótko czynna jeszcze gospoda przy Placu Wolności. Warto wspomnieć o konnym dyliżansie, który zaraz po 1945 roku jeździł ze Zbąszynka do Międzyrzecza, obsługując po drodze wioski. Korzystali z niego głównie gospodarze docierający na targ w Międzyrzeczu. Warto nadmienić, że zaraz po wojnie do 1947 roku na odcinku Zbąszynek – Międzyrzecz pociągi jeszcze nie kursowały w związku ze zniszczeniami wojennymi. Nie ujmuję tutaj tego, co obszernie jest opisane w publikacjach na temat Zbąszynka, lecz staram się coś uzupełnić i zwrócić uwagę na to co mogło ulec zatarciu, lub nie jest ujęte w nowo powstałych opracowaniach.
Powojenne społeczeństwo okazało się „charakterystycznym”, wywodzącym się z okolicznych wiosek po Polskiej i Niemieckiej stronie oraz transportów przybyłych z dawnych wschodnich terenów Polski. Część ludzi dojechało z odleglejszych terenów Wielkopolski. Mimo że absorbujący temat należy do innych profesjonalnych dziedzin nauki, nie zauważyłem, żeby poruszono go w dostępnych materiałach, co pozwala na bliższe refleksje i wzbudza większe zainteresowanie tym tematem nienadającym się bliżej do publikacji „ogólnej”, gdyż jeszcze dzisiaj jest zbyt aktualnym i nie dla wszystkich „wygodnym”. Do dzisiaj sporo obiektów przebudowano, rujnując architekturę, dopuszczając się niekiedy w sposób skrajny eksponowania patologicznych komunistycznych tradycji. Jednak zostały piękne uliczki oraz „geometria” mojego miasteczka, to jest budynków oraz ulic, uliczek ogrodowych, wśród których od dziecka się poruszam. Pozytywnym zjawiskiem jestże nie wszystko uległo zrujnowaniu przez okres państwa systemu totalitarnego, który odszedł w niepamięć i zginął bezpowrotnie.
Nie angażując się w szczegóły, dzisiaj miasto się rozwija w pozytywnym kierunku, lecz w przeciwnym niż do niedawnych lat, ponieważ ówczesne zmiany dotyczyły głównie zagadnień związanych z P.K.P., a dzisiejsze życie staje się już “cywilnym”, urozmaiconym wzbogaconym przez nowo powstałe ośrodki pracy, młodszych mieszkańców miasta, oraz ludności bez której życie tutejszej kolei byłoby niemożliwe. Dzisiejsza społeczność reprezentowana jest przez starsze i nowe pokolenie, które w znacznym stopniu wzbogaciło ubogie intelektualnie środowisko. Miasto się rozbudowuje, coraz ładniejsze ulice i służące użyteczności publicznej obiekty. Część przebudowanych miejsc, takich jak chodniki czy uliczki, nie odpowiada wszystkim mieszkańcom, którzy wolą pierwotną postać miejscowości. Dużo uwag w dominujący sposób mają, byli mieszkańcy Zbąszynka, którzy by chętnie widzieli wszystko w dawnym kształcie, nie dostrzegając potrzeb dzisiejszych mieszkańców.
Nie wszystko się nadaje do eksponowania w tym miejscu, stanowiąc dyskretną część tego dawnego niemieckiego osiedla granicznego, dzisiejszego Zbąszynka, z którym od dziecka jestem bardzo blisko związany.
Wyznaczyłem sobie za cel wyjaśnianie „białych plam”, co mi przynosi satysfakcję, a innym pozwala na uzupełnienie wiedzy o niepozornym miejscu, stanowiącym bogate źródło do wspomnień tak ogólnych, jak i ukrytych szczegółowych analiz. Moje zaangażowanie dotyczy głównie zmian i tych miejsc, które nie są na co dzień eksponowane i czuję wewnętrzną potrzebę ich utrwalenia. Te zmiany, które są słusznie eksponowane przez innych mieszkańców miejscowości, nie ujmuję u siebie w opisach i zdjęciach, pozostając przy swoich ustaleniach, wyjaśnianiu „białych plam” i tego, co nie jest zauważane na co dzień.
Mapka z 1929 roku, widać rozbudowywany dworzec osobowy, tory prowadzące z peronów, jeszcze nie czynne, oddawane i nie podłączone do istniejących od strony Rzepina i Czerwieńśka. Za rok, w dniu 14.08.1930 roku, oddano dworzec osobowy.
Rok 1933. Widać naniesione już kościoły, oddane do użytku w 1930 roku. Boisko już w zachodniej części Zbąszynka, przeniesione w 1930 roku z terenu zawartego pomiędzy ulicami Zbąszyńską a Poznańską. Pierwotne miejsce placu sportowego było aktualne do chwili rozpoczęcia rozbudowy na zachód od ulicy Wojjska Polskiego.
ZBĄSZYNEK powstał jako niemieckie osiedle, w wyniku utworzenia granicy Polsko – Niemieckiej w 1920 roku, stając się stopniowo miastem. Już od początku jego misja była adresowana do kolei. Gdy Niemcy utracili Zbąszyń (7 kilometrów na wschód), drastycznie odczuli brak dworca granicznego i w 1923 roku zainicjowali budowę od podstaw jak na ówczesne czasy dużego i nowoczesnego węzła kolejowego, kolejowego projektując go na polach Kosieczyna i Chlastawy.
W latach budowy 1923 – 1930 to jest do chwili otwarcia dworca osobowego pociągi relacji Berlin – Poznań – dalej w kierunku Prusów Wschodnich, zatrzymywały się przy tymczasowym przystanku o nazwie “KOSIECZYN”, utworzonym po północnej stronie nieczynnego od 1930 roku tymczasowego toru do Międzyrzecza, zmierzając w stronę Poznania. Znaczenie przystanku “Kosieczyn”, opisałem w dziale “Tajna stacja Kosieczyn”, przystanku, który był niezbędny osiedlającej się tu ludności. Przystanek KOSIECZYN umożliwiał pierwszym mieszkańcom Zbąszynka dojazd do powiatowego miasta, jakim był Międzyrzecz, dalej do Gorzowa, oraz Świebodzina i dalej Frnkfurtu/O. Tymczasową komunikację w latach 1923 – 30 stanowił tymczasowy peron usytuowany na wiadukcie, tuż nad drogą prowadzącą od miejscowości Kosieczyn, gdzie bez problemu możemy zauważyć prowadzące do góry betonowe schody.
Projekt dworca w Zbąszynku przewidział alternatywne „połączenie” traktu kolejowego Guben – Zbąszyń, który wraz z odcinkiem Frankfurt – Zbąszyń – Poznań, w 1870 roku powstał dzięki spółce „Kolei Marchijsko – Poznańskiej”. W ten sposób dzisiaj po północnej i południowej części naszego miasteczka znajdują się zapomniane nasypy kolejowe o długości około 13 kilometrów każdy (bliższe dane w opisach obok), stanowiące coraz miej tajemniczą dla mnie zagadkę.
Przedmiotem mych wnikliwych analiz jest ustalanie, które z obecnych traktów komunikacyjnych miasta pokrywały się z ówczesnymi istniejącymi na terenie pomiędzy Dąbrówką a Kosieczynem i Chlastawą.