Pierwsza wyprawa w te tereny miała miejsce latem w 1984 r. gdy razem z kolegą dojechaliśmy do Komańczy. Nie obyło się bez przygód. Już jadąc w stronę Bieszczad, w Przemyślu straciliśmy na zakupy większość pieniędzy, wynikiem czego nie mieliśmy za co opłacić noclegu. Konduktorka poleciła nam wysiąść w Komańczy, gdzie po uzgodnieniu z dyżurnym ruchu mieliśmy spać na poczekalni dworcowej. Był już wieczór. Jednak postanowiliśmy polepszyć warunki spania i przed dworcem, zapytaliśmy milicjanta, gdzie można załatwić nocleg? Ten nas zabrał na komisariat, gdzie spisał i zadzwonił do przepełnionego schroniska koło przystanku Komańcza Letnisko, po czym wysłał tam abyśmy przespali do rana. W schronisku brakowało nam pieniędzy na opłacenie spania, więc noc pokonaliśmy w ubraniach na tymczasowo rozłożonych materacach. Następnego dnia za symboliczną opłatę udaliśmy się do Rzepedzi, skąd rano wąskotorówką przez Smolnik do Nowego Łupkowa. Tego samego dnia po południu wróciliśmy do Zagórza skąd pociągiem „Solina” tranzytem 46 kilometrów przez Ukrainę, Warszawę do domu.
Kolejnym razem kolejką jechałem razem z mamą w czerwcu 1985 roku. Po noclegu w Komańczy udaliśmy się do Nowego Łupkowa, skąd wąskotorówką dotarliśmy do Majdanu. Następnie przeszliśmy do Cisnej. Po noclegu w kolejowym ośrodku wczasowym pojechaliśmy do Ustrzyk Dolnych, skąd następnego dnia dalej w kierunku Zbąszynka. Trasę od Smolnika do Majdanu przejechałem w kabinie lokomotywy Lyd 1, gdzie pod przewodnictwem maszynisty miałem warunki do zrobienia zdjęć zamieszczonych niżej w galerii.
Kolejna, trzecia mój wyprawa w Bieszczady miał miejsce 27.03.1987 roku, tym razem sam tu przyjechałem. Gdy w Zagórzu zapytałem zawiadowcy stacji o możliwość przenocowania, ten skierował mnie do Komańczy, gdzie dwie noce spałem w pokoju gościnnym na stacji. Pierwszego dnia zrobiłem zdjęcia w Komańczy, drugiego pojechałem do Nowego Łupkowa i Majdanu, skąd doszedłem do Cisnej. Tego dnia w Starych Jabłonkach otwierano izbę pamięci generała Świerczewskiego, co z uwagi na obecność wysokich władz państwowych wiązało się z obecnością sporej ilości Milicji i wojska. Droga przez Jabłonki do Zagórza na czas uroczystości była nieprzejezdna. Jednak po godzinnym postoju, Jelczem „ogórkiem” już nieplanowym kursem ruszyliśmy dalej. Podczas wydłużającego się postoju w Cisnej, w autobusie było zaledwie kilku podróżnych, którzy zdecydowali się jechać dalej, towarzyszyły nam ożywione rozmowy na różne tematy. Kierowcą autobusu był pan Mieczysław Wolan, któremu towarzyszyło trzech młodych przyszłych kierowców P.K.S. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia. Mimo że autobus miał jechać do Leska, to nie planowym kursem kierowca zawiózł mnie do Zagórza na pociąg do Warszawy, skąd następnego dnia wróciłem do domu.
Ostatni mój trzydniowy wyjazd w te tereny miał miejsce 19.07.1988, gdy dojechałem tylko do Komańczy.