Głównymi miejscami, gdzie powstały jedyne moje zdjęcia w Bieszczadach, była Komańcza, Rzepedź, Majdan i Cisna. Galeria z kolejki i skansenu w Majdanie znajduje się na mojej stronie w dziale „13.8. Wąskotorówki”. Wyjazdy przypadły na czerwiec 1985 i 1986, marzec 1987 oraz czerwiec 1988 roku. Więcej na temat mych wyjazdów w Bieszczady opisuję poniżej.
Najbardziej oddalonymi od mojego domu miejscami, były Bieszczady i Suwalszczyzna. Tak też pierwszymi wyprawami były Cisna i Trakiszki. Głównym miejscem w północnowschodniej części Polski była Komańcza, gdzie byłem w sumie cztery razy.
Pierwszy raz tutaj dotarłem w czerwcu 1984 roku razem z kolegą. Nie robiłem jeszcze zdjęć, pierwsze powstawały dopiero w centrum lata. Jadąc w tamtą stronę, w Przemyślu straciliśmy prawie wszystkie nasze pieniądze, gdyż natrafiliśmy na dostawę towaru do Składnicy Harcerskiej. Kolega kupił rozjazdy do kolejki „H.O”. z ja powiększyłem torowisko do swojej makiety „T.T.”, pozostawiając tylko drobne kieszonkowe. Potem przez Chyrów dotarliśmy do Komańczy przez Zagórz, gdzie radziła mi wysiąść konduktorka. Ja byłem jako syn kolejarza, a kolega już pracował na P.K.P.. Robiło się ciemno, obleciał nas niepokój. Kolejarze pozwolili przespać się na poczekalni. Mimo to postanowiliśmy „zalegalizować” swój pobyt i zapytaliśmy milicjanta, gdzie można załatwić nocleg. Ten zaprosił nas na komisariat i po spisaniu zadzwonił do schroniska, informując że ma dwóch turystów do przenocowania. Wytłumaczył jak dojść szosą do miejsca koło stacji Komańcza Letnisto. Byliśmy podłamani, gdyż mieliśmy już „małe” pieniądze. Tam już na nas czekali z nastawieniem, że pojawi się dwóch rekomendowanych przez milicję, o czym nawet nie myśleliśmy. Poprosiliśmy o tanie przenocowanie i spaliśmy na dwóch materacach na podłodze. Udało się przenocować za jedyne 100 złotych i ruszyliśmy do Rzepedzi i kolejką do Łupkowa. Udało nam się „wkręcić do wycieczki i przejechaliśmy do Nowego Łukowa. Potem Zagórz i Warszawa. Już w Zagórzu i Warszawie zbieraliśmy butelki, żeby poza biletami kupić coś do picia. Do domu Zbąszynku udało nam się dotrzeć bez miejscówek, na co pozwolił nam konduktor. W „Warsie” kupiliśmy picie. Po drodze w Poznaniu wsiedli nawet rewizorzy, którzy nas pominęli i nie chcieli miejscówek I tak pierwszy wyjazd był z przygodami.
Za rok, w czerwcu 1985 roku, wypuściliśmy się w te same miejsca we trójkę z mamą i kuzynem, mieliśmy już aparat fotograficzny SMIENA i powstały pierwsze zdjęcia. Zaliczyliśmy Komańczę i Cisną. Noclegi były tam gdzie przed rokiem w Komańczy, oraz w domu wczasowym kolejarza w Cisnej. Potem Ustrzyki dolne autobusem i do domu.
W marcu 1987 roku dotarłem tutaj, leżał jeszcze śnieg. Ta sama trasa, zwiedziłem Komańczę i z łupkowa pojechałem do Cisnej. Zdjęcia z przejazdu kolejką i skansenu w Cisnej są zamieszczone na tej stronie w dziale „13.8. Wąskotorówki”. Był to dzień otwarcia izby pamięci generała Świerczewskiego w Jabłonkach, dużo wojska, zablokowany ruch do Krosna, Zagórza i.t.p.. Czekaliśmy w Jelczu „ogórku” z P.K.S. u w Cisnej, skąd w nieplanowym już kursem dojechałem tym autobusem do Zagórza i dalej pociągiem do Warszawy i Zbąszynka.
Ostatnim razem tu byłem w czerwcu 1988 roku. Spałem jedną noc w noclegowni P.K.P. na piętrze budynku stacyjnego w Zagórzu. Miły i uprzejmy zawiadowca załatwił mi nocleg na stacji Komańcza, w budynku stacyjnym. Okazało się że miał szkolenie na dyżurnego właśnie w Komańczy. Niestety już przed wyjazdem, gdy ja wsiadałem w Tarnowskich Górach, „ominęliśmy” się z mamą, która miała nim już jechać, okazało się ze pomyliła dni i wyjechała następnego, docierając do Zagórza i Komańczy, gdzie próbowała mnie szukać. I tak sam w smutku, po zrobieniu zdjęć w Rzepedzi i Komańczy wróciłem do domu. Z uwagi na nieudany ostatni wyjazd, nigdy już w Bieszczady nie pojechałem. Dopiero teraz po latach pobudziłem się do szerszych wspomnień i refleksji na ten temat.